Rząd coraz więcej zadań przerzuca na samorządy, niestety nie idą za tym odpowiednie pieniądze. Jak się okazuje, za podwyżki dla nauczycieli, obiecane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, zapłacić będą musiały samorządy.
"Samorządom może zabraknąć pieniędzy na oświatę, bo będą zmuszone dopłacać do podwyżek dla nauczycieli" - alarmuje Pierwszy Wiceprezydent Miasta Łodzi Tomasz Trela w liście skierowanym do szefowej MEN Anny Zalewskiej. W Łodzi na ten cel zabraknąć może nawet 14 mln zł.
Łódź otrzymała w tym roku o 19 mln złotych więcej na edukację, jednak z tych środków konieczne było zapewnienie warunków dla przyjmowanych do szkół sześciolatków, zagwarantowanie opieki psychologów i pedagogów w przedszkolach i szkołach oraz doposażenie szkół, związane z reformą szkolnictwa przeprowadzoną przez Prawo i Sprawiedliwość.
"To jest po prostu bezczelność, nakładać na nas, samorządy, kolejne obciążenia finansowe. Subwencja nie rozgranicza, na jakie cele ma być przeznaczona, my musimy z tego sfinansować wszystkie zadania oświatowe" - mówi Tomasz Trela, Pierwszy Wiceprezydent Miasta Łodzi.
"Gdy policzyliśmy, ile pójdzie na psychologów, ile na sześciolatki i na doposażenie szkół, wyszło nam jednoznacznie, że na obiecane przez rząd podwyżki zabraknie nam 14 milionów. Więc ja uprzejmie pytam panią minister, gdzie są te pieniądze? Mamy je dołożyć z własnej kieszeni? To już nawet nie jest śmieszne, to jest oburzające i żałosne. Taka klasyczna, niechlubna praktyka tego rządu i MEN-u" - dodaje Trela.
To nie pierwszy raz, gdy rząd Prawa i Sprawiedliwości oraz kierowane przez Annę Zalewską ministerstwo edukacji obciąża kosztami samorządy. Podobnie było z reformą szkolnictwa przeforsowaną przez PiS pomimo sprzeciwu środowiska, rodziców i samych uczniów, która według zapewnień miała być dla samorządów bezkosztowa, okazało się jednak inaczej.